środa, 1 sierpnia 2018

Męska przygoda

Helo Helo, Szwagierki witają was po długiej przerwie !

Na początku przepraszamy, że dawno nas nie było, ale wiecie sława i te sprawy w dodatku małe kłopoty z ufem. Ale sytuacja opanowana obcy u siebie, a szwagierki wracają na pokład.
Przychodzimy do was z kolejną miniaturką, co do kontynuuacji serii może kiedyś...
Narazie skupmy się na naszym kolejnym dziele, które pisaliśmy sporo czasu. Zaledwie jakieś 4 msc., ale jak wiecie takie dzieła jak nasze są na miare Nobla i wymagają wiele pracy. No nie rozpisując się o naszych dokonaniach zapraszamy na nowe opowiadanie i oczywiście zachęcamy do komentowania.

Szwagierki się odmeldowują. Do zobaczenia !


Wstałem rano z strasznym bólem głowy. Jak się okazało nie byłem sam, bo wtulony we mnie leżał Krzysiek, coś cicho mruczał, a kiedy się ruszyłem obudził się z grymasem bólu na twarzy. Postanowiłem wstać z ławki i się rozglądnąć gdzie my w ogóle jesteśmy
. - K***a – krzyknąłem kiedy o coś się potknąłem, a raczej o kogoś jak się okazało był to Walczak, który nawet nie zareagował na zderzenie ze mną. To nie był początek niespodzianek, bo na drugiej ławce leżeli Jacek i Bolo po chwili usłyszeliśmy straszny huk, bo przejeżdżał koło nas pociąg. Ludzie, którzy wysiadali z niego dziwnie się na nas patrzyli, a kiedy próbowałem dowiedzieć się gdzie jesteśmy jedna z pań skartowała mnie wzrokiem, a dwie kolejne zresztą szkoda gadać.
- Pieprzeni alkoholicy – powiedziała wkurzona.
 - Jadziu nie zwracaj na takie ścierwo uwagi, bo pewnie o pieniądze na picie im chodzi – dodała druga cały czas na nas patrząc.
- Tacy młodzi do roboty by się wzięli, a nie schlani od samego rana na stacji kolejowej leżą – syknęły niczym jadowite węże i poszły dalej. Cały czas próbowałem sobie przypomnieć skąd my się tutaj wzięliśmy i co robiliśmy wczoraj, ale jedno wiem na pewno było ostro.
- To co taxóweczka i do domu – mówił plączącym głosem Krzysiek.
- Przecież one nas ukatrupią na miejscu - mruknąłem wkurzony.
 - No to powiedz mistrzu gdzie mamy się podziać – odparł próbując się jakoś utrzymać na nogach.
 - Po tym wszystkim to nie pozostaje nic innego jak most – zupełnie nie wiedziałem co dalej robić nie dość, że szumiało mi w głowie to jeszcze byliśmy cholera wie gdzie.
 - Wiem pojedziemy na komendę jest przed 15 to na pewno ich nie ma – wtrącił Jacek.
- Masz rację odprawa jest dopiero o 8:00 to mamy jeszcze kupę czasu – popatrzył na rozbity zegarek Zapała.
- To może ty zadzwoń, bo mi gdzieś telefon się zawieruszył portfel zresztą też- dodał po chwili.
 - K***a moje też poszły na spacer – no i coraz bardziej jesteśmy w dupie bez kasy, bez telefonów z procentami we krwi.
 - Patrzcie tam są taxówki -wrzasnął uradowany Kuba.
 - Kierowniku na komendę poprosimy – wpakowaliśmy się mu w pięciu do samochodu osobowego.
- A czego panowie chcą z komendy ?- popatrzył na nas z lekceważeniem podobnie jak te starsze panie na stacji.
- My do pracy idziemy -odparł poważnym tonem Krzysiek.
- A co teraz takich zwykłych ludzi z ulicy do policji przyjmują ?- ten kierowca grał mi na nerwach jak nikt inny, miałem ochotę mu w pysk wyjebać jednak po pawiu Walczaka wolałem siedzieć cicho.
 - My proszę pana jesteśmy poważnymi funkcjonariuszami w czynnej służbie- Zapała po alkoholu był bardzo rozmowny i każdy byle argument był powodem do dyskusji.
- Ta chyba Maryjnej, ale klient nasz pan chociażby był psem- jechaliśmy dość długo, ale największym zaskoczeniem było miejsce, do którego nas zawiózł ten taksówkarz.
- Panie gdzieś pan nas wywiózł ? - oburzyłem się gdy wysiedliśmy pod jakimś posterunkiem policji, którego w życiu na oczy nie widziałem.
 - Chcieliście na komendę to macie – wzruszył ramionami kierowca.
 - Przecież to nie jest Miejska we Wrocławiu – wszyscy byliśmy zdziwieni jakbyśmy co najmniej statek kosmiczny zobaczyli.
 - Owszem jest Miejska, ale w Suwałkach
- To gdzie my jesteśmy do cholery ? - rozglądnął się dookoła Krzysiek całkowicie zdezorientowany w terenie.
 - W Suwałkach na Bohatyrowicza – ja nie wiem co my wczoraj robiliśmy, ale coraz bardziej byłem w szoku i skąd do cholery my się wzięliśmy w Suwałkach.
 - Przecież Suwałki to nie dzielnica Wrocławia – Nowak stał i gapił się na tego gościa jak sroka w kość.
 - Nie do cholery jasnej to miasto w Chinach – burknął mężczyzna.
 - To 70 złoty się należy – dodał po chwili i tu zaczyna się problem, bo przy sobie nie mamy nawet 70 groszy, a co dopiero złotych.
 - Ku chwale ojczyzny pan nie spuści ? - zaczął dyskusje Zapała.
 - Zaraz, ale spuszczę wam łomot za tego łysego co mi narzygał na fotel – odparł wkurzony mężczyzna.
 - Posprzątamy panu samochód, bo my tymczasowo nie mamy kasy- on oszalał, że my komuś będziemy sprzątać w samochodzie, ale chyba nie mamy innego wyjścia
. - No dobra niech wam będzie- pokiwał przecząco głową.
*
W tym samym czasie na ranczu Panie powoli dochodziły do siebie 
- Boże moje głowa - Powiedziała Karolina próbując się podnieś, obok niej leżała Emilka i Paulina, a na ziemi leżała Ewka z Aśka. 
 - Umieram - Powiedziała kładąc się  z powrotem
- Pić - Powiedziała Paulina przekręcając się na bok. Nagle do pokoju jak stado bizonów wpadła mała sześcioletnia blondynka o urodzie aniołka, wpadła wskakując na łóżko prosto na Karolinę - szatan nie dziecko - Powiedziała Wach zakładając poduszkę na głowę 
- Już wstałaś ? 
- No tak, w koncu już po  a dziś są moje urodziny - Mówiła skacząc po łóżku 
- Wszystkiego najlepszego - Złapała ją za rączkę i pociągnęła do siebie żeby dać buziaka - Ale prezenty później 
- A gdzie tatuś ? 
- Tatuś gdzieś jest, ale pewnie teraz śpi 
- I my też chcemy - Powiedziała ledwo żywa Wach - I ty też idź to wujek Kuba kupi Ci kucyka 
- Wole bombę atomowa - Powiedziała z iskierką w oczach 
- Może być i nuklearna. Dobranoc 
- Super. W takim razie dobranoc - Powiedziała kładąc się koło Karoliny - Będę miała swoją własną bombę super - Mówiła zasypiając przytulona do kobiety
Rozległo się pukanie do drzwi na początku delikatne, a z czasem coraz mocniejsze. Panie otworzyły drzwi i spojrzały na siebie czuły się jak by zmartwychwstały jedynie najmłodsza z nich była w stanie funkcjonować 
- Kochanie otworzysz - Powiedziała patrząc na nią błagalnie. Mała wstała i pobiegła do drzwi 
- Dzień dobry - Powiedziała kobieta stojąca pod drzwiami 
- Dobry - Blondynka zlukała ją od góry do dołu kobieta wyglądała komicznie, jak jakiś klaun. Duże usta, makijaż jak nie jedna z przydrożnych Pań, do tego kostium w panterkę i wysokie szpilki 
- Skarbie kto przyszedł ?! 
- Nie wiem jakiś klaun, do cyrku nie chodzę bo jest dla cieniasów to nie znam - Powiedziała całkowicie poważnie. 
- Kotku to ja - Kobieta zwróciła się w stronę małej 
- Mówiłam nie znam klaunów - Mówiła całkiem poważnie 
- Dzień dobry, słucham Pania ? - Powiedziała Karolina, zjawiając się nagle w drzwiach, kiedy ujrzała kobietę mało nie wybuchła śmiechem. Tuż za nią stała reszta 
- Jest może Mikołaj? 
- Nie ma, a w czym mogę pomóc? Kim Pani w ogóle jest ? 
- Kamila Malicka, jestem 
- Wiem kim Pani jest. Co Pani od nas chce - Kiedy tylko usłyszała nazwisko, jej ton zmienił się niemal natychmiast już nie była miła i przyjazna 
- Chyba sobie Pani żartuje, że zadaje mi takie pytania. Chce porozmawiać z córką - Spojrzała na Dagmarę - Kochanie przywitaj się z mamusia - Uśmiechnęła się do niej 
- Yyy..... Pani chyba na głowę upadła, czy ja jak klaun wyglądam - Zmierzyła ją wzrokiem 
- Daguś chodź na chwilę - Zawołała ją nagle Wach, mała pobiegła do cioci. Paulina zaczęła coś szeptać, - Pamiętaj wszystkie chwyty dozwolone - Szepnęła na koniec. Mały szatan uśmiechnął się słodko, a w jej oczach zapaliły się dwa diabliki
 Po pierwsze to proszę nie krzyczeć, a po drugie to dalej nie wiem co Pani chce od nas - Starałam się panować nad nerwami ale ta kobieta działa mi na nerwy 
- Jak Pani ma czelność pytać, co tu robię z córką się przyszłam zobaczyć 
- Ja nie mam ust jak glonojad wiec chyba coś się Pani pomyliło - No tak tego można było się spodziewać mała musiała pokazać kto tu rządzi - Na klauna też nie wygląda więc chyba Pani pomyliła adresy 
- Dagusiu to ja mamusia nie poznajesz mnie - Kobieta nachyliła się nad nią 
- Nie, ale mogę pokazać Pani moją kolekcję bomb i karabinów - Poruszyła uradowana brwiami 
- Co ?! O czym Ty dziecko mówisz ?! Czego oni Cię tu uczą ?! 
- Nie no nie wierzę - Do przedpokoju wpadła wkurzona Wach - Wiesz gdzie te jełopy są ! Koło Suwałek rozumiesz jakieś 13 godzin  pociągiem stad ! 
- Suwałki, ale jak ? 
- Nie wiem jak, ale telefon Mikołaja ostatni raz się tam logował, a ta reszta imbecyli też miała ostatnie logowanie jakiś przed 
- O nie tego już za wiele bomby, karabiny, a ojciec nie wiadomo gdzie. Dzwonie na policję ! - Powiedział oburzona i wyciągnęła telefon 
*
No to się porobiło zupełnie nie mieliśmy pojęcia jak wrócić do Wrocławia, a tym bardziej jak my się wytłumaczymy po powrocie skoro nawet sami nie wiemy jak tutaj się znaleźliśmy.
- Jacek możesz mi powiedzieć gdzie tak zapier***asz ? - Nowak szedł przed nami chyba z pół kilometra, ciężko było jakkolwiek go dogonić, nawet nie reagował na wezwania.
- Szukam miejsca noclegu dla nas, ale według moich obliczeń tą noc spędzimy w jakimś przytułku dla bezdomnych, albo pod mostem - odparł zamyślony, a do tego kac morderca nie ma serca.
- Akurat co do tego to mamy duży wybór - w sumie też byłem zły, ale nadal nie mogłem odnaleźć się w sytuacji.
- Wszamał bym coś - powiedział Walczak, który do tej pory siedział cicho.
- Kucharz proponuje zupę liściową z domieszką kory i piasku, a na przystawkę szyszki w polewie błotnej - mówił ubawiony Krzysiek, a reszta śmiała się jakby naprawdę robił nie wiadomo co.
- Żebym ja ci zaraz błota nie wylał na ten głupi dzban - mało brakowało, a bym mu przywalił zamiast, żeby pomóc ten się wydurnia jak dziecko.
- No to wymyśl coś innego - powiedział oburzony.
- Mam zostańmy ulicznymi grajkami przynajmniej coś zarobimy - kolejny genialny pomysł Zapały, ale chyba nie mamy innego wyjścia.
- Oszalałeś? Ja błazna z siebie nie będę robić - z początku zupełnie mi się to nie podobało.
- I tak już gorzej być nie może, a teraz przed państwem kapela Błotniste Błazny. Brawa !
*
Ta cała Marlena to jakaś wariatka, stoi i awanturuje się pod naszymi drzwiami. Cały czas próbuje przekonać do siebie Dage, na domiar złego ten pajac jest na Suwałkach. Boże co za dzień, aż chciało mi się krzyczeć i wyć z tego wszystkiego.
- Ile razy mam powtarzać ! Ja klaunem, ani glonojadem nie jestem ! -  Oburzała się młoda
- Kotku, ale to ja Twoja mamusia
- YYY nie, ale niech Pani czeka tak jak obiecałam idę po moją kolekcję – Odparła uradowana i pobiegła na górę. Nie musiałyśmy czekać długo, a zbiegła na dół   - Popatrz to jest moja bomba zrobiłam z tatusiem jakiś rok temu, tą z pół roku temu, a to moje karabiny ten dostałam od mamy, ten od cioci Pauliny i wujka Kuby, ten od Ewki, a ten od chrzestnego. Super co nie ? -  Uradowana pokazywała swoją kolekcję
- Całe szczęście jest  już policja – Powiedziała spoglądając na radiowóz. Po chwili wysiadło z niego dwóch funkcjonariuszy.
- Ja nie znam tej Pani  - Spojrzała na jednego z nim, stojąc tuż przede mną
- Ta Pani mówi, że jest Twoją mama
- A czy ja przypominam Panu takie coś ? Zamiast stać i takie głupoty gadać ja pokaże moją kolekcję – No to pięknie, tego brakowało żeby policja oglądała kolekcję bomb i karabinów
- A co takiego zbiera mała księżniczka  - młodszy z nich nachylił się w jej stronę
- Bomby i karabiny, pokazać ? – Zapytała z błyskiem w swoich szatańskich oczkach. Oni tylko kiwnęli głowami. Moja siostra tarzając się ze śmiechu podała młodej cały dobytek, żeby ta dumnie mogła się chwalić
- To jest szczyt wszystkiego ! – Krzyknął nagle glonojad – Powinniście ich wszystkich zamknąć gdzieś, co oni z moją córką zrobili – Panowie spojrzeli na siebie i przytaknęli, że ma rację i takim sposobem musieliśmy się jeszcze z wszystkiego na komendzie tłumaczyć.
***
Krzysiek to dzisiaj bił rekordy głupoty w kontenerze znalazł jakieś stare ciuchy i do tego peruki po
wiedział tylko, że to nasze artystyczne kombinezony. Szczerze mówiąc to wyglądaliśmy jakbyśmy dopiero co  z zakładu psychiatrycznego uciekli,ale jak mus to mus.
- Witamy wszystkich na koncercie światowej sławy zespołu Błotniste Błazny - krzyczał chyba na całą ulicę Nowak. I się zaczęło najpierw na jakiś tanich kawałkach, a potem największy przypał był podczas śpiewania " Ty mała znów zarosłaś ". Ludzie to się na nas patrzyli jak na kretynów, ale o dziwo wrzucali pieniądze do pudełka i to było najważniejsze.
- Gwiazdorzy niestety już muszą państwa zostawić - widziałem, że spodobał się im nas występ, a może by tak branże zmienić.
Z racji, że było już późno musieliśmy jeszcze zostać w Suwałkach, ale na jutrzejszy poranek mieliśmy zaplanowany powrót trochę się tego obawialiśmy,ale kiedyś wrócić trzeba. Z samego rana poszliśmy w miejsce gdzie to wszystko się zaczęło, ale po drodze dostrzegłem coś co wróży kolejne kłopoty.
- Patrzcie kurde - powiedziałem wskazując na kiosk.
- Co ? - mruknął dzisiaj już w gorszym humorze Krzysiek.
- Na tą gazetę - no nie mogłem uwierzyć swoim oczom na pierwszej stronie gazety byliśmy my  w naszej artystycznej kreacji. Mam nadzieję, że to tylko tutejsze czasopismo i nie wpadnie w ręce naszych szanownych kobiet.
- Zapała mówiłem ci ku**a, że to się źle skończy - byłem wściekły.
- To niby za co byś wrócił do Wrocławia ? Co mądralo ?- wszystko wskazywało, że on też nie był tym wszystkim zafascynowany.
- Wiesz co ja mam dość was i waszych durnych pomysłów. Wstyd na całą Polskę - udarłem się tak,że  chyba mnie we Wrocławiu usłyszeli.
- To sam sobie radź - mruknął.
***
- Bardzo mi przykro będą musiały pojechać Panie ze mną na komendę – Zwrócił się do nas jeden z nich, ta cała Marlena od razu złapała małą za rękę 
- Zostaw mnie ! Mamusiu ten glonojad chce mnie porwać ! – Zaczęła panikować, doskonale wiedziałam, że gra znałam ją już na tyle dobrze – I jak ja spojrzę teraz na wujka Julka, jak się klaunów zacznę bać – Złapała się mnie za rękę 
- Na komendę niby po co ? – Spojrzałam na nich pytająco
- Musimy sobie pewne kwestię wyjaśnić 
- Niby na, którą komendę ? – Wtrąciła się Zapała 
- Miejską – Nie no pięknie, to chyba są jakieś jaja – Coś nie tak 
- My jesteśmy z miejskiej – Wtrąciła się Zapała – A koleżanki z wojewódzkiej  - Pokazała na resztę z nadzieję, ze coś to da, ale oni mieli to gdzieś. To chyba Ci nowi o których mówiła Jaskowska 
- Mamusiu, oni chcą mnie zamknąć w więzieniu ? -  Spojrzała na mnie ze łzami w oczach – Ale ja nie chce  - Mówiła łkając  - Tatuś przyjedzie i zrobi z nich jesień średniowiecza? Prawa ? – Zrobiła oczy jak kot ze shreka, nie wiem co jej powiedziały dziewczyny, ale mała robiła co mogła 
- Kotuniu jak już ta straszna Pani chce się przejechać to pojedziemy. – Kucnęłam przy niej – Pamiętasz co tatuś od zawsze powtarza 
- Głupszym się ustępuję  - Wyszczerzyła ząbki łapiąc mnie za rękę. 

Kiedy znaleźliśmy się na komendzie Jaskowska miała ochotę zamordować tych nowych, no cóż mieliśmy przejażdżkę, a mała zaraz zaczęła swoje zwiedzanie. Udając wielce poszkodowaną, tym samym zyskała podwójne ciacho jedno  z okazji urodzin, a drugie za krzywdy moralne jakich uświadczyła.  Na komendzie wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzyli. Miałam wrażenie, że śmieją się ze mnie. Tylko pytanie z czego, aż poszłam sprawdzić do łazienki czy przypadkiem nie jestem brudna. Była tam też Emilka, która opowiedziała mi o wszystkim nie wiedziałam co ze sobą zrobić ze wstydu. Jak ja ich dopadnę to chyba nogi z tyłka powyrywam.
Kiedy dojechałam na komendę wszyscy jakoś dziwnie na mnie patrzyli. Miałam wrażenie, że śmieją się ze mnie. Tylko pytanie z czego, aż poszłam sprawdzić do łazienki czy przypadkiem nie jestem brudna. Była tam też Emilka, która opowiedziała mi o wszystkim nie wiedziałam co ze sobą zrobić ze wstydu. Jak ja ich dopadnę to chyba nogi z tyłka powyrywam.
- Błotniste Błazny robią karierę w Suwałkach - przeczytałam tytuł artykułu o naszych wspaniałych chłopakach.
- Ja im narobie kariery niech tylko wrócą do domu - syknęła oburzona Emilia.
- Takiej wiochy nam narobić to przechodzi ludzkie pojęcie - zupełnie nie miałam pojęcia co z tym zrobić, ale na pewno nie zostawię tego bez żadnych konsekwencji.
***
Zaczęliśmy się kłócić chyba za bardzo, bo na miejscu pojawili się policjanci z tutejszego posterunku.
- Straszy aspirant Jan Brodecki - przedstawił się jeden z funkcjonariuszy.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że panowie zakłócają spokój - powiedział ze śmiertelnie poważną miną.
- To nie tak - wtrącił Jacek.
- A jak ? Dobra Konrad zabieramy ich na komendę -  kiedy z radiowozu wysiadł drugi policjant nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
- Kondziu ? - byłem w szoku, że zobaczyłem tutaj, w takich okolicznościach swojego kolegę ze szkoły policyjnej.
- Białach ? A co ty robisz w Suwałkach ?- zapytał zaskoczony jednak nie miałem ochoty mu o tym wszystkim opowiadać.
- Jasiek zostaw nas na chwilę samych - chyba nie potrafię być przekonujący.
- Powiesz mi do cholery o co chodzi ? - popatrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem, że aż miałem chwilę zwątpienia czy to na pewno on.
- Wiesz głupio się przyznać, ale tak się spiliśmy, że wylądowaliśmy na stacji kolejowej w Suwałkach - jego reakcja zupełnie mnie nie zaskoczyła. 
- Że co ? Nie no mistrzowie - mówił przez śmiech.
- I jeszcze ten artykuł - szybko pożałowałem, że wspomniałem o tym pieprzonym artykule.
- Ty nie mów mi, że wy to te Błotniste Błazny - miał z tego wszystkiego taki ubaw, że ledwo wytrzymywał ze śmiechu.
- Niestety tak, ale to nie mój pomysł - próbowałem jakoś się go pozbyć i tak jestem już spalony.
- Takich sław jak wy nie będziemy po komendach ciągać. Jasiek możesz poprosić o autograf - krzyknął do tego drugiego.
- Bardzo kurde śmieszne - mruknąłem trochę wkurzony na niego.
- Mam nadzieję, że mnie zaprosicie na następny koncert - i teraz na każdym kroku będę miał to wytykane, aż strach pomyśleć co na to Karolina.
- Albo poczekaj zrobimy inaczej ja wam odpuszczę, ale za to na komendzie zaśpiewacie, bo komendant ma dzisiaj urodziny - trudno było wyczuć czy on ze mnie się śmieje czy tak na poważnie.
- Kondziu ty chyba nie mówisz poważnie - jednak jego mina rozwiała wszelkie wątpliwości.
- Zaraz wam załatwimy transport - i po chwili byliśmy na komendzie gdzie mieliśmy zaśpiewać dla samego komendanta. Czarno widziałem ten pomysł, ale nie mam innego wyjścia. Jakoś będziemy musieli się stamtąd wymigać i to jak najszybciej.
- Idę go zawołać - mówił uśmiechnięty młody policjant.
- Jezu, a co to za straszydła ? To nasi zatrzymani ?- popatrzył na nas ze strachem w oczach, a reszta wybuchła oczywiście śmiechem.
- Specjalnie dla szanownego pana komendanta Błotniste Błazny - zaśpiewaliśmy dwie piosenki i poszliśmy stamtąd. Wszyscy z nas się śmiali jak z prawdziwych błaznów. Tego występu chyba nie zapomnę do końca życia.
*
- A co Ty tutaj jak sama siedzisz ? - Jaskowska przysiadła się do Dagmary 
- Ciocia Zosia musiała na chwile gdzieś iść, a mamusia z ciocią Emilką coś muszą załatwić - Odpowiedziała zajadając ciasto 
- Ty chyba masz dziś urodziny co ?
- Bo oczywiście już 6 - Wyszczerzyła ząbki, jak to ona potrafi 
- To wszystkiego najlepszego - Uśmiechnęła się do małej  - A jak prezenty już są ?
- Dopiero wieczorem jest imprezka, tylko nie wiem czy tata będzie - Dodała nico smutna 
- A gdzie jest tatuś, że nie wiesz czy dotrze ?
- Ciocia Paulina mówi coś o jakiś Suwałkach, mama mówi że mu nogi z dupy powyrywa jak wróci bo za 2 dni ślub a ten jełop odpierdala maniany  - Odparła bez najmniejszego skrępowani. Jaskowska nie miała pojęcia co powiedzieć, jak zareagować 
- Tu jesteś, mam nadzieję że nie  dokuczasz Pani komendant - W końcu znalazłam tego małego szatana mam nadzieję, że nie będę musiała znowu się tłumaczyć nie wiadomo z czego 
- Nie, opowiadałam o tym że tata jest na Suwałkach z wujkami i jakieś maniany odpierdalają
- Daga ! - Nie no pięknie, ta mała to chodzący dynamit - Przecież wiesz, że tak nie wolno mówić  - Ta mała wpędzi mnie w końcu do grobu 
- No co a nie prawdę mówię - Wyszczerzyła ząbki 
- Karolina, wyjaśnisz mi o co chodzi ? - No pięknie jeszcze muszę się przed Panią komendant tłumaczyć. Zrezygnowana usiadłam i opowiedziałam jej cała historię.  Było mi głupio, cholernie głupio musiałam tłumaczyć tych błaznów przed komendantką, a oni bawili się w najlepsze dając jakieś koncerty. Boże jak ja mam ochotę ich zabić 
- Ślub za 2 dni, a co jak do tego czasu nie dotrą ? 
- Pani komendant ja im naprawdę radzę zjawić się jeszcze dziś, bo ja im normalnie krzywdę zrobię jak się nie zjawią - Byłam zła i wkurzona na cały świat, Daga akurat poszła po sok - Daga ma urodziny, do tego przyszła ta wariatka, ślub za dwa dni a jego nie ma - Powoli opadałam z sił - Jak oni się nie pojawią to ja przysięgam, że będę potrzebować adwokata 
- Spokojnie załatwimy to i sprowadzimy ich najszybciej jak się da - Starała się mnie pocieszyć, ale widziałam że jest nieco zła na nich. 
***
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do Wrocławia. Najbardziej to obawialiśmy się reakcji pań, bo napewno na nas nie czekały z utęsknieniem.

- To co do domu ?- zapytał Jacek.
- Ja do domu nie wracam przecież ona mnie zasztyletuje - powiedziałem i próbowałem obmyśleć dokąd się udać.
- Mikołaj ma rację chodźmy na komende - podłapał pomysł Krzysiek. Po paru minutach byliśmy w drodze na komendę. Jednak nie przewidzieliśmy jednego...
- O są nasze Błotniste Błazny. Panom się nie pomyliły trasy koncertowe ? - powiedziała z ironią Karolina.
- Yyy to nie tak jak myślicie - próbował tłumaczyć się Zapała.
- No to do cholery jasnej wytłumaczcie co robiliście w Suwałkach i jak tam dotarliście - niemal krzyknęła Emilia.
- My sami nie wiemy - odparłem obojetnie. Cały czas obawiałem się zemsty.
- To co wy robiliście ?! - byłam na nich wściekła.
Emilka tak samo, bo jej wzrok zabijał ich na stojąco.
- Wszystko ci w domu wyjasnię - nie chciałem robić przedstawień przed komendą.
- O nie ty chyba nie myślisz, że wam to przejdzie bez kary - popatrzyłam na Emilkę, która uśmiechneła się do mnie.
- Jakiej kary - obawiałem się co one wymyśliły.
- Otoż nasze kochane Błotniste Błazny wystąpią przed całą komendą - one chyba oszalały. Przecież to jest nasz koniec na przed wszystkimi kolegami.
- Weźcie miejcie trochę serca - wtrącił Krzysiek.
- A ty Zapała to jeszcze chyba guza szukasz - skarciła go jego żona.
- Nie macie innego wyjścia. Za godzinę macie występ - powiedziały i weszły na komendę. Wpakowaliśmy się przez własną głupotę na pośmiewisko. Cholernie tego żałuję, ale czasu nie cofnę. Nie mamy innego wyjścia musimy wystąpić,bo one nam nogi z tyłków powyrywają.
- Na samym początku chcielibyśmy przeprosić nasze ukochane, zachowaliśmy się jak kretyni, ale taki nasz charakter, a teraz zapraszamy na koncert specjalnie dla nich - chcieliśmy je jakoś udobruchać, ale po tym to naprawdę będzie ciężko. Zaczęliśmy śpiewać jakąś piosenkę, ale to nie z tego się wszyscy śmiali tylko z naszych strojów. Ja tego Zapałę zabije za to, że je zabrał z Suwałk.
- Cudownie panowie czekamy na dalsze koncerty - mówił przez śmiech Profos.
- I co zadowoleni ? - podeszły do nas Karolina i Emilia.
- Naprawdę przepraszamy więcej tak nie zrobimy - miałem tego wszystkiego dość.
- No nawet nie próbujcie i pamiętajcie macie zakaz na wychodzenie - to chociaż tyle, że udało się to jakoś opanować.
*
W ciągu ostatniego półtorej roku wydarzyło się tyle, że sama do końca nie jestem w stanie tego pojąć. Na początku zostałam mamą małego szatana i nażyczoną jednego z Błotnistych Błaznów ( wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam) tak jak małego szatana udało się chociaż w połowie wychować, tak dla Błazna nie ma już nadziei. 
Kto by powiedział, że będę matką, żoną, w sumie sama do końca w to nie wierze, to jak sen bajka która nigdy się nie skończy czasem mam ochotę ich zamordować za to co wyczyniają, ale w głębi duszy kocham ich całym sercem i oddała bym za nich wszystko. 
- Kocham Cię - Szepnął mi do ucha kiedy wychodziliśmy z kościoła 
- Ja Ciebie też - Uśmiechnęłam się do niego. Już po chwili byliśmy pod kościołem. Nasi koledzy zaczęli salutować, oddawać strzały na naszą cześć.  Brawa gości i okrzyki niosły się chyba na cały Wrocław, Dagusia stała z moim rodzicami u stóp schodów i radośnie się śmiała. 
- Gorzko ! Gorzko ! Gorzko ! - Krzyczeli wszyscy. Mikołaj zdjął   czapkę gabardynową i zasłonił nas po czym złożył na moich ustach gorący pocałunek.  Oczywiście nie obyło się bez zażaleń Błotnistych Błaznów, no ale cóż jakoś będą musieli to przeżyć 
- Kocham was ! tak bardzo bardzo bardzo mocno ! - Powiedziała przytulając się do nas Dagmara 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz