Uwaga, uwaga szwagierki znowu nadają!!!
Z ostatniej chwili mamy dla was najnowsze wieści Chcecie przeżyć przygodę życia to zapraszamy na nasze nowe opko. Ps. Tylko uważajcie, bo Puszka nie karmiłam jeszcze dzisiaj
Wiosna to taka piękna pora roku, wszystko budzi się do życia kwiaty drzewa, świat nabiera kolorów i staje się jeszcze piękniejszy.. Wszystko wydawało by się piękne nie dawno zaczęłam nową pracę są w niej cudowni ludzie, do tego mój partner jest w porządku już wiele razy pokazał, że mogę na nim polegać nie tylko jak na policjancie ale i jak na facecie. To właśnie on był dla mnie dużym, wręcz ogromnym wsparciem kiedy jakiś tydzień temu mój chłopak, były chłopak oświadczył mi że zostawia mnie dla jakieś Joli 22 latki, z kilo tapety na pysku. Mikołaj był zupełnie inny, czuły, opiekuńczy i z ogromnym szacunkiem do kobiet czego o Rafale powiedzieć nie można. Podziwiam go naprawdę podziwiał, jakiś czas temu opowiadał mi, że Kamila jego była dziewczyna opuściła go i maleńką Milenkę, zaraz po porodzie przez ten cały czas wychowuje ją sam, przez 7 lat zastępuję jej matkę i radzi sobie świetnie, od chłopaków wiem, że na początku było mu ciężko nie dawał sobie rady, a w pierwszej chwili chciał się po prostu poddać ale kiedy ujrzał te małe rączki i duże oczka nie mógł się oprzeć.
Siedziałam w jednej z Wrocławskich pizzerii nie chciało mi się gotować, ani siedzieć w domu dla tego postanowiłam wyjść i posiedzieć gdzieś między ludźmi. Siedziałam na wprost drzwi, nagle do środka weszła mała śliczna na oko 6 letnia dziewczynka, a za nią postawny mężczyzna w pierwszej chwili go nie poznałam dopiero po chwili., kiedy mnie tylko zobaczył uśmiechnął się do mnie, złapał dziewczynkę za rękę i podszedł do mnie.
- Cześć, a co Ty tu ? - Zapytał podchodząc do stolika
- Cześć, a tak sobie wyszłam. A Ty, przepraszam Wy - Uśmiechnęłam się do małej, a ona nawet na mnie nie spojrzała
- To Milenka moja córka, a to Karolina moja koleżanka mówiłem Ci o niej - Białach przedstawił na sobie
- Cześć masz piękne imię - Zwróciłam się do niej
- Dziękuje – Powiedziała lekko speszona
- Może się przysiądziecie ? - Zaproponowałam
- Chętnie - Powiedział Mikołaj i posadził mała na krześle a sam usiadł obok. Rozmawialiśmy dobre pół godziny przyznam szczerze, że jak nie lubię dzieci to ta Milenka zrobiła na mnie dobre wrażenie, do czasu.
- Przepraszam was na chwilę - powiedział Mikołaj i poszedł do toalety.
- Fajnego masz tatę - próbowałam jakoś skleić rozmowę, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ona jest taka wygadana, no najwyraźniej rację mają ci co mówią, że pozory mylą.
- Żeby to zobaczyć nie trzeba być policjantem - mruknęła co chwila przegryzając kawałek pizzy, bacznie mi się przy tym przyglądała.
- No może i masz racje- pierwszy raz w życiu speszyło mnie dziecko i to tak małe.
- A jak tam w przedszkolu ? - jak nie z tej to z drugiej strony no chyba jakiś wspólny temat znajdziemy.
- Straszna nuda, lalkami nam się każą bawić - odparła znudzona.
- Nie lubisz lalek ? - w jej wieku ja też nie lubiłam lalek, wolałam te chłopięce zabawki samochodziki, pistolety itp.
- Lalki są dla cieniasów ja tam wole karabiny- po tym już po raz kolejny odkąd Mikołaj wyszedł zapanowała cisza. Nie było go może z 5 minut, a ja czułam sie jakbym niańczyła młodą co najmniej pół dnia.
- No widać córa policjanta - uśmiechnęłam sie do niej.
- Tata mi obiecał, że zrobimy broń domowej roboty - ja nie wiem co ten Mikołaj z dzieckiem robi, ale nie wnikam. Ja bym na coś takiego nie wpadła, ale jak widać starej daty jestem.
- O warkoczyk ci się rozplótł. Daj poprawię ci - próbowałam jakoś przełamać lody, ale chyba nic mi z tego dobrego nie wyjdzie...trafił mi się twardy zawodnik.
- Wolę poczekać na tatę - powiedziała patrząc się na moją fryzurę, aż zastanawiałam się czy, aż tak źle wyglądam.
- Czemu ? No warkoczyki akurat umiem robić - już miałam wstać i jej pomóc, ale wtedy zjawił się Białach.
- No widzę - podbiegła do Mikołaja. Już sobie wyobrażam co o mnie mu naopowiada.
- Tato ja chce do domu ! - wrzasnęła kiedy już była na rękach u ojca.
- Co sie stało kochanie ?- zapytał Mikołaj patrząc raz na nią raz na mnie.
- Nie lubię tej pani ! - myślałam, że się przewidziałam, ale ta mała wystawiła mi środkowy palec.
*
Parę dni po spotkaniu w pizzerii Mikołaj zaprosił mnie do siebie na obiad. Miałam nadzieję, że tym razem Milenka mnie tak nie potraktuje, a może i nawet polubi.
- Znowu pani - drzwi otworzyła mi mała blondynka.
- Też cię miło widzieć - próbowałam udawać, że mnie to nie denerwuje.
- Co to jest ? - wręczyłam jej prezent, w sumie to była próba przekupstwa...Znowu nie udana.
- Prezent dla ciebie - mała wzięła go do rąk i jak najszybciej otworzyła, po czym popatrzyła na mnie z dzika i odparła
- E taki karabin już mam...
- To może chodźmy już do stołu - wtrącił Mikołaj i znowu zapanowała dziwna cisza tylko Milenka co chwila na coś narzekała to, że zupka za gorąca, a to, że tata na nią uwagi nie zwraca.
- Mniam pyszne są te zupki z promocji - odparłam śmiejąc się.
- O czym ty mówisz przecież sam to gotowałem - zmieszał się jakbym mu powiedziała, że znam jego najskrytszą tajemnice.
- Ta, a mi czołg po policzku jedzie
- Może, ale ja tam gotowanie mam w jednym malutkim paluszku
- Takie to mętne trochę - postanowiłam dalej się z nim podroczyć.
- Naprawdę ? Milenka może nie jedz tego, tata sprawdzi termin ważności - wtedy myślałam, że padnę ze śmiechu.
- Hahaha i sam się przyznałeś- popatrzył na mnie tym swoim zabójczym wzrokiem i z powrotem usiadł do stołu. Kolacja obiad nie wiem jak to można nazwać minęła dość dobrze, nie licząc tej całej wpadki Mikołaja z zupą i zabawy Milenki stwierdziła że jej nową zabawą będzie zabawa i chirurga, tak że jeden z jej misiów stracił rękę i nogę, oczywiście jak na chirurga przystało mała przyszyła mu z powrotem obie kończy tylko tyle, że noga była zamiast ręki a ręka zamiast nogi. Po dzisiejszym spotkaniu czułam, że mała lekko zaczyna się powoli do mnie przekonywać wiedziałam, że nie będzie to łatwe bo to typowa córeczka tatusia.
*
4 tygodnie później razem z Mikołajem byliśmy już parą mała nie akceptowała naszego związku starałam się jak tylko mogłam nie było to łatwe, w końcu wypadły 7 urodziny małego potworka w 3 poszliśmy do wesołego miasteczka.
- Chce na samochodziki ! - Powiedziała stanowcza jak tylko weszła na teren wesołego miasteczka.
- Zaraz pójdziemy - Mikołaj złapał ją za rękę i skierowaliśmy się w stronę kas. Przed kasą Mikołaj spotkał swojego kolegę i zaczęły się plotki jak wiadomo faceci plotkują i to bardzo, nawet bardziej niż kobiety
- Tatusiu no chodźmy - Mała zaczęła się niecierpliwić, w sumie ja też – Nie bądź baba i nie plotkuj
- Kotuś idź z Karoliną ja zaraz dołączę - Kupił nam dwa bilety na samochodziki
- Ale ja chce z Toba - Mała zaczęła protestować
- Chodź faceci są gorsi niż kobiety, jeszcze tu postoją długo - Milenka niechętnie poszła. Facet, który obsługiwał samochodziki nie zgodził się, żeby mała jechała sama, dla tego pojechałyśmy jednym samochodzikiem
- Prowadzę - Powiedziała i siadła po stronie kierowcy - Taty nie ma to pobawimy się w moją ulubioną grę - Spojrzała na mnie z iskierką szatana w oczach
- Jaką ? - Zapytałam niepewnie
- Znajdujemy jakiegoś frajera i w niego cały czas wjeżdżamy - zaśmiała się, momentami ta mała mnie przeraża, ale muszę przyznać że ja byłam taka sama w jej wieku
- Może tamten się nada - Wskazałam na chłopca w czerwonym autku
- Borys, chłopak z klasy wyżej - Powiedziała groźnie - Będzie idealny - Jej oczy zapłonęły, jak dwie małe zapałki. W ułamku sekundy odpaliła samochód, widać że wdała się w tatusia samochód prowadziła jak by już od paru lat miała prawko. Nie wiem nawet kiedy a nasz samochód zderzył się z autem tego całego Borysa
- Ej ! Kto pozwolił baba wsiąść za kółko - Powiedział groźnie
- Pawianom też jak widać pozwalają - Odgryzła się mała
- Jak Twoja mama jeździ tak jak Ty to ja współczuje każdemu na drodze - Spojrzał na nas
- Od Ciebie to i małpa lepiej prowadzi - Mała nawet nie dała mi dojść do słowa
- A co to jakaś Twoja rodzina, że tak się znasz
- Nie no nosacze to Twoi rodzice więc chyba Twoja - Nie wytrzymałam zaśmiałam się co jak co, ale trzeba je przyznać że gadane to ma kiedyś byłam tak samo pyskata jak ona, a mój niewyparzony język nie raz pakował mnie w kłopoty
*
Z Mikołajem jestem już od prawie trzech miesięcy w tym czasie nie mieliśmy dla siebie zbyt mało czasu mała za każdym razem jak jesteśmy gdzieś sami wymyśla najróżniejsze historie swoją drogą zazdroszczę jej wyobraźni.
Właśnie kończyliśmy służbę, Mikołaj miał odebrać małą i z nią porozmawiać na nasze temat, bardzo zależał mu na tym żebyśmy się w końcu dogadały.
- Mikołaj musisz nam pomóc - Do pokoju weszła komendantka
- Tak Pani komendant ? - Oboje wstaliśmy
- Dziś mamy wjazd na jedną z melin, znajdują się tam groźni dilerzy, alfonsi. Zresztą opowiem Ci po drodze zbieraj się
- Ale, ja muszę odebrać Milenkę
- Odbiorę - Zaproponowałam odruchowo
- Na pewno ? - Spojrzał na mnie, chyba się trochę obawiał tego co mała wymyśli
- No to super, za 5 min na dole - Powiedziała Jaskowska i wyszła. Czekałam przed klasą, trochę obawiałam się spotkania z tym małym szatankiem, ale chyba trzeba się przyzwyczajać.
- Cześć, a gdzie tata ? - Rzuciła jak tylko mnie zobaczyła
- Musiał zostać dłużej w pracy, więc ja Cię odbiorę
- W takim razie zostaje
- Dobrze, ale uprzedzam tata pojechał z naszą komendantką więc może wrócić nawet w nocy
- Chyba nie mam wyjścia - Odwróciła głowę w drugą stronę - w takim razie chodź już jak nie mam wyjścia - Chciałyśmy już iść, ale przed nami wyrósł ten cały Borys.
- O matko to znowu Wy - Był bardziej bezczelny niż Milenka
- Ktoś pozwolił Ci się zwracać do mnie na Ty - Zwróciłam mu uwagę
- Na pewno nikt nie zabronił, Starucho - Spojrzał na mnie jak bym mu krzywdę zrobiła
- Twoi rodzice nie uczą Cię niczego? Ze jesteś taki bezczelny
- Proszę nie obrażać mojego syna - Nie stąd nie zowąd przed nami stanęła kobieta mniej więcej w moim wieku mało nie wybuchłam śmiechem jak ją zobaczyłam miała na sobie. Zielone dzwony, takie ala lata 90 do tego bluzka z szerokimi rękawami i w milion kolorów od żółtego po różowy do tego w paski , a na twarzy chyba tonę tapety, a do tego wszystkiego fioletowy ciemny cień do powiek. Wyglądała jak by paw się na nią wyrzygał
- Czemu paw wyrzygał się na tą Panią ? - Zapytała poważnym tonem Milenka. Normalnie kocham to dziecko te jej porównania są nieziemskie, nie było to miłe ale całkowicie prawdziwe. Zaczęłam się śmiać
- Pani córka jest bezczelną i niewychowaną gówniarą ! - Kobieta oburzyła się jak nie wiem co
- Chyba coś Pani sie pomyliło to Pani syn jest bezczelny i niewychowany, a Pani zamiast nakładać na siebie tonę tapety lepiej by się dzieckiem zajęła
*
Wychodziliśmy z budynku kiedy jakiś facet wbiegł do szkoły i krzyczał coś o zamachu, wybuchu czy czymś takim. Byłam przerażona. No pięknie się zapowiadało pierwsze odebranie córki Mikołaja no na pewno na długo to zapamiętam. Zaczęły się krzyki, wrzaski tylko jedna Milenka podbiegła do zamachowca i zaczęła się z nim kłócić no wtedy pomyślałam, że już po nas jak ona zacznie tę swoją gadkę.
- Taką bombę to ja z tatą z gazet robiłam - podeszła i śmiało podjęła rozmowę z bandytą.
- Cicho siedź ! - wrzasnął delikatnie ją odpychając.
- Kultury trochę - podniosła się i wszystko wskazywało na to, że nie miała ochoty odpuścić.
- To twój bachor ? - zapytał patrząc się na mnie.
- Odczep się od niej - wycedziłam przez zęby.
- Właśnie goń się frajerze nawet szkoły w powietrze nie umiesz wysadzić - powiedziała z pogardą Milena.
- Ja nie żartuje ! - zaskoczyło mnie, bo facet coraz bardziej kruszał.
- A widzisz, żeby się ktoś śmiał z tego- popatrzyła na niego tym samym wzrokiem co na mnie podczas pierwszego spotkania.
- Zamknij się ! - krzyknął, a po jego policzkach spłynęły łzy w pierwszej chwili myślałam, że się przewidziałam, ale mała złośnica doprowadziła groźnego przestępcę do płaczu.
- To ty się zamknij i pokaż, że facet jesteś - mruknęła najwyraźniej była już tym wszystkim znudzona. - Ja nie mogę - wtedy wszyscy zaczęli bić brawo w sumie to ona nas wszystkich uratowała.
- Mówiłam, że frajer - odparła skromnie. Po wszystkich przeżyciach pojechaliśmy na komendę gdzie czekał na nas już cały spanikowany Mikołaj.
- Jesteście całe i zdrowe - odetchnął z ulgą.
- Tato to jakiś cienias był popłakał się - powiedziała dumna z siebie
. - Co ? - Białach myślał, że to jakieś wymysły dziecka, ale taka była najprawdziwsza prawda.
- Twoja córka wypędziła bamber z płaczem - mówiąc to ledwo powstrzymywała śmiech chyba ani razu w mojej karierze zawodowej z czymś takim się nie spotkałam.
- Ale jak to ? - Mikołaj chyba dalej nie wierzył w to co usłyszał.
- No nagadałam gościowi - odparła jakby nic się nie stało. Ta mała to ma talent z nią z to Mikołaj może czuć się bezpiecznie. Za odwagę postanowiłem kupić Milence pieska ja myślałem o czymś małym coś w stylu Chihuahua jednak ona uparła się na dużego Amstafa, albo Bernardyna czyli psy niewiele mniejsze od niej.
- Tato ja chcę tego ! - kiedy odwróciłem się zobaczyć tego jej psiaka myślałem, że dostanę zawału wyglądał jak wilk, a do tego jak otworzył swój pysk wystraszyłem się, że mnie połknie, a na imię miał Puszek.
- Kochanie wybierz sobie coś mniejszego - ledwo przełknąłem ślinę i jak najszybciej odszedłem od tej klatki.
- To ten - no ten już był mniejszy i jakoś bardziej przyjazny dla oka przynajmniej nie wygląda jakby chciał cię zjeść w całości, ale chyba pierwszy wybór przekonał ją bardziej i będę musiał kupić tego psa. - Dobra wybierz sobie, którego chcesz, a może chcesz jakiegoś malutkiego przytulasa - zaproponowałem kiedy widziałem jak idzie do klatki z kolejnym dużym psem.
- Przytulać ja się mogę do misia, a psa sobie dużego kupię, żeby się te moherki z osiedla bały- pół obsługi zaczęło się z nas śmiać.
- Milenka nie można tak mówić - czułem jak tobie się czerwony ze wstydu.
- Przecież sam mówiłeś, że to stare zrzędy-
- Dobra nie ważne weźmiemy jeszcze chihuahua patrz jaki słodki - zaczarował mnie ten piesek musiałem go stąd zabrać miał taki smutny wzrok...no miałbym cholerne wyrzuty sumienia jakbym tego nie zrobił, nawet się wabił słodko Killer.
- No dobra mam nadzieję, że mój Puszek nie zje twojego - uśmiechnęła się szyderczo głaskając swojego pupila jak można to tak nazwać.
*
Kilka dni temu zadzwoniła do mnie ciocia Justyna i powiedziała, że przyjedzie w odwiedziny. Bałem się trochę tej wizyty, bo ciocia była dość specyficzną osobą nie pomijając faktu, że wstąpiła do zakonu, a potem z niego musiała zrezygnować, bo spotkała wujka Borysa, a on wcale nie lepszy, bo uciekł dla niej ze seminarium. Tak wyszło, że do ślubu szła z brzuchem ciążowym co według niej było zgorszeniem, ale miłość nie wybiera teraz mam już czterech kuzynów i jeszcze dwóch w drodze. Jak ona to mówi musi dbać o przyrost naturalny, bo młodzi teraz całkowicie się wypalili i nawet nie potrafią rodziny założyć.
- To chyba tutaj. Rany boskie Borysku popatrz przecież oni nawet krzyża na podwórku nie mają - najlepsze czekało ich dopiero po przekroczeniu furtki jak Puszek postanowił pobiec się przywitać.
- Jezus Maria to ten szatan, o którym ksiądz mówił na kazaniu dzisiaj - ciotka była taka wystraszona chyba jej nigdy takiej nie widziałem. Poszedłem ją ratować, bo przecież szatana mam w ogrodzie.
- Mikołajku co to jest ? - zapytała pokazując na biegającego po ogrodzie psa.
- Puszek on zupełnie nie jest szkodliwy- zaprosiłem ich do środka szli jak po polu minowym jakby za chwilę mieli stanąć na minę i wylecieć razem z całym moim ranczem w powietrze.
- Szczęść Boże młoda damo - podeszli przywitać się najpierw z Milenką, a potem z Karoliną.
- Siema ciotka, siema wuja - odparła dziewczynka.
- Co to za słownictwo ? Mikołaj czego ty dziecka uczysz - powiedziała oburzona ciocia Justyna.
- A co może mam na przywitanie jakaś pieśń religijna zaśpiewać - odparła z ironią Milena.
- Jan, Mateusz, Łukasz, Marek chodźcie poznajcie Milene- imiona ewangelistów no tak mogłem się tego spodziewać, byłem zaskoczony, że ona nie każe im chodzić w habitach...inaczej sobie wyobrażałem ich dzieci.
- Te dzieci to mają naprawdę w życiu ciężko. Ja jakbym miała taką matkę to chyba zamiast do przedszkola bym do psychiatry musiała chodzić - i się zaczęło wszystko wskazywało na to, że Milena zniszczy kolejną już rodzinną imprezę.
- Szatan ją opętał ! Ja to czuję ! - zaczęła krzyczeć ciotka.
- Czuję to ja to, że tata spalił pieczeń - chyba moja córka była oporna na te czary. Chociaż po cichu liczyłem, że pozwoli to ich jak najszybciej się pozbyć.
- A wy Mikołajku to tak bez ślubu żyjecie- i się zaczęło...
- No jak na razie tak- odparła speszona Karolina.
- Grzeszycie... ciężko grzeszycie - pokiwała przecząco głową.
- No trudno mój tata w nocy to tak z Karoliną grzeszy, że szkoda gadać - zaczęła śmiać się Milena.
- Słucham ?- ciocia, aż okulary spuściła na czubek nosa.
- No nie będę za dużo mówić, bo życia nie będę mieć - odparła już trochę poważniej.
- Seks przedmałżeński ? - zapytała zaskoczona.
- Z tego co tata mówił to ty ciociu wcale nie lepsza - tego właśnie się spodziewałem po co ja jej o tym mówiłem...
- Borysku idziemy! - wstała oburzona.
- Żegnam tylko uważajcie, bo Puszka nie karmiłam jeszcze dzisiaj - zaśmiała się szyderczo.
- No w końcu sobie poszli - Powiedziała Milenka jak tylko wyszli
-Milenka - Skarciłem ją spojrzeniem
- Ma rację, długo bym z nim nie wytrzymała - Karolina stanęła po jej stronie
- To co może spacerek z Puszkiem i tym szczurem ? - Milenka poszła po smycz dla Puszka
- Pójdziecie same ja muszę coś dokończyć ?
- zapomnij, że ja będę tego szczura prowadzić wstyd na dzielni - Zaśmiała się. Spojrzałem na Karolinę
- Na mnie też nie licz, jeszcze go zdeptam. A poza tym jak to mówi Milenka wstyd na dzielni.
Spacerowaliśmy w trójkę z Puszkiem i Kilerem, Puszek mimo swojego wyglądu był grzeczny i ułożony natomiast Kiler to istny szatan rzucał się do wszystkich i na wszystko szczekał.
- Chodź - Milenka złapała mnie za rękę, nie wiem kto był bardziej zdziwiony ja czy Mikołaj - Wstydu tylko sobie robimy - Powiedziała i przyspieszyła kroku, teraz szliśmy przodem a Mikołaja z Kilerem za nami, Puszek był na tyle spokojny, że mógłby iść bez smyczy Milenka chciała go tak prowadzać, ale udało nam się ją przekonać, że najpierw musi się u nas zaaklimatyzować a dopiero potem możemy go puszczać. Nagle na horyzoncie pojawiły się jak to młoda mówi dwa moherki
- Krysia patrz to diabeł ! - Zaczęła jedna panikować
- Diabłe, ale fajnie gdzie? - Milenka wydawała się być rozbawiona
- Ten pies to diabeł ! A Pani chyba oszalała, że pozwala córce takie bydle prowadzić - Zwróciła się do mnie
- To nie bydle tylko puszek - Uśmiechnęłam się do nich
- Mamusiu czemu te Panie obrażają Puszka - Spojrzała na mnie jak by miała się rozpłakać - One są takie niemiłe - Znałam ją za dobrze, żeby wiedzieć żeby wiedzieć, że mówi prawdę. Dobrze wiedziałam, że coś wymyśliła, aż bałam się co. - Mamusiu pamiętasz, ten chłopczyk dwie ulice dalej też był nie miły dla Puszka, no ale jego to już dawno nie widziałam w zasadzie od momentu kiedy Puszek zginął na kilka godzin, pytałam nawet jego mamusi gdzie jest ale ona tylko płakała. Pewnie jest chory - Spojrzała na mnie takimi słodkimi oczami, że jak bym jej nie znała kupiła bym ją od razu
- No wiesz, jak by Ci to powiedzieć - Postanowiłam ciągnąć jej historię - O zobacz jaki piękny ptaszek, puść Puszka niech się przywita - Puszek uwielbiał ptaszki, uważał to za taką fajną zabawę gonienie ich. Milenka puściła smycz a Puszek pobiegł jak petarda szczekając przy tym głośno
- Diabeł ! - Krzyknęły obie i uciekły. Razem z Milenką zaczęliśmy się śmiać
- W sumie to fajna jesteś, pasujesz na moją mamę nie to co ta Anka sztywna jak deska klozetową - Wyszczerzyła ząbki - Puszek do nogi - Zawołała, a po chwili Puszek do nas przybiegł.
*
Gdzieś w połowie służby dostałem telefon od przerażonego Zapały, że pod komendą jest moja Milenka z Puszkiem. Zastanawiałem się co ona tam robi.
- Halo Mikołaj przyjedź szybko na komendę - mówił cicho jakby słuchał go cały sztab detektywów.
- Krzysiek co się stało ?- zapytałem zaskoczony.
- Yyy Milenka z tym potworem tutaj jest - to już wiem czemu mówi cicho, ale dalej zastanawiałem się po co ona tam pojechała.
- Co ? - zapytałem zaskoczony.
- Przejdź, bo on nas tutaj wszystkich pozjada - wtedy coś urwało połączenie pewnie go Milenka dopadła.
- Wuja przypilnuj - powiedziała w pewnym momencie.
- Ale...Ale taty jeszcze nie ma zaraz przyjedzie - odparł trzymając smycz jakby miał na niej uwiązanego byka.
- Idę do toalety - odparła.
- No dobra idź do cioci Zosi to ci pomoże trafić -
- Co to ja mam 5 lat żeby mnie do łazienki musieli prowadzić - oburzyła się.
- Milenka poczekaj - Krzysiek był taki wystraszony tego psa, że ani chwilę nie chciał sam na sam z nim zostawać.
- No co ty boisz się, że ci ten piesiu coś zrobi przecież on ma takie słodkie spojrzenie - pogłaskała psa, który był niewiele mniejszy od niej.
- Przecież ja mam rodzinę co oni im powiedzą jak mnie zje - powiedział sam do siebie wycierając pot z czoła.
- Julek przypilnuj chwilkę pieska ja idę zobaczyć co z Milenką - zanim Poniatowski zdążył się odwrócić i zobaczyć w co go wpakował kolega Zapała już był w budynku.
- Co ? Chyba oszalałeś !- krzyczał przerażony.
- Chryste Panie Krzysiek wracaj on się ruszył !- odskoczył od tego psa jak poparzony.
Chwilę później pod komendą zjawił się patrol 05. Karolina została z psem, a Mikołaj pobiegł szukać córeczki.
- Cześć Julka widziałaś może Krzyśka i taką małą dziewczynkę ? - zapytał Mazurek, która parzyła kawę w kuchni.
- Ostatnio byli przed komendą. To twoja córka ?- odpowiedziała patrząc na niego tymi swoimi maślanymi oczkami.
- Tak tylko boję się, że ona zamęczyła Zapałę - uśmiechnął się.
- Słodka, a tak w ogóle ubrudziłeś się - podeszła do mnie i zaczęła wycierać brudny mundur. Wtedy do pomieszczenia weszli Krzysiek i Milenka.
- Tato ! - oburzyła się dziewczynka.
- O jesteście - odskoczyłem jakby poparzyła mnie tą kawą.
- Idziemy ? - zapytała patrząc tym swoim zabójczym wzrokiem na Mazurek.
- A z panią to jeszcze się spotkamy na biegach - odparła i zmierzyła posterunkową jeszcze raz wzrokiem rozwścieczonej siedmiolatki.
- Słucham ? - zaskoczyła się nie świadoma możliwości córki Białacha.
- Nie nic - Uśmiechnęła się słodko - Chce Pani zobaczyć Puszka?
- Bardzo chętnie - Julka nie znała jeszcze możliwości Milenki, myślała że jest słodką i miłą dziewczynką
- Idźcie ja muszę buta zawiązać - Milenka schyliła się, żeby zawiązać buta. Niczego nieświadomi Mikołaj i Julka poszli przodem. Milenka na początku nie lubiła Karoliny, ale w końcu ją zaakceptowała i zaczęła tarkować jak mamę, a Julka była przeszkoda, która pojawiła się na drodze do szczęścia jej rodziny. Odczekała chwilę udając że wiąże buta, kiedy Mikołaj z Julką odeszli kawałek podbiegła do nich wsypała coś Julce do kieszeni i wybiegła przed komendę krzycząc - Będę pierwsza
- Ta blond małpa zarywa do taty - Powiedziała szybko jak tylko zbiegła - Zrób coś - Po chwili na dole pojawił się Mikołaj z Julka,
- Jaki śliczny misio - Kiedy tylko Julka podeszła do Puszka on zaczął się rzucać jak nigdy przedtem, Milenka niepostrzeżenie puściła oczko Karolinie, wtedy smycz Puszka zupełnym przypadkiem wyślizgnęła się z rąk Karoliny i Puszek poleciał w pogoń za Mazurek. Sytuacja wyglądała komicznie Mazurek biegała w kółko krzycząc że goni ją wilk, Mikołaj starał się ratować koleżankę, natomiast sprawczynie całego zamieszania stały z boku udając niewinne. Milenkę nagle nóżka zaczęła boleć i Karolina musiała wziąć ją na ręce. Bo paru okrążeniach Puszek dopadł Julkę i zaczął dobierać się do kieszeni Mazurek, Białach szybko wyczuł o co chodzi i już po chwili szedł w kierunku Pań
- Ups - Powiedziała Milenka zeskakując z rąk Karoliny
- Co to ma znaczyć ? - Zapytał groźnie Mikołaj pokazując rękę w której miał smaczki Puszka
- Piątka - powiedziała Emilia, która razem z Karoliną miała ubaw z tego co się dzieje zarówno jedna jak i druga miały powody do zemsty, ale nie przypuszczały ,że załatwią to za jednym zamachem.
- Widzisz jeszcze chciała jedzenie Puszkowi zjeść - powiedziała uśmiechając się szyderczo.
- Milenka ! - krzyknął zdziwiony Mikołaj.
- Spokojnie Mikołaj to miał być żart - Karolina próbowała jakoś usprawiedliwiać dziewczynkę.
- Żart.. przecież ten pies mógł ją zabić - mówił wkurzony.
- Zabić... od razu zabić co najwyżej pokiereszować - uśmiechnęła się Karolina.
- Nie broń jej ona musi przestać się tak zachowywać -mówił oburzony Białach. Wtedy ni stąd ni z owąd pojawiła się mama Mikołaja.
- Babciu tata mnie już nie kocha- mówiła zapłakana dziewczynka.
- Mikołaj co ty dziecku nagadałeś ? - odparła oburzona kobieta dla której Milenka była oczkiem w głowie.
- Tatuś powiedział, że mnie już nie chce- mała, aż tupała nogami ze złości.
- Spokojnie wnusiu na pewno źle coś zrozumiałaś- pogłaskała małą złośnice i mocno ją przytuliła.
- On woli jakąś Julie ode mnie - mówiła nadal płacząc.
- Zawiodłam się na tobie. Chodź kochanie na lody- pokiwała przecząco głową starsza kobieta.
- Ale się zadyszałam - mówiła zasapana Mazurek po czym oparła się o Krzyśka co naturalnie nie spodobało się Emilce.
- Ja mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia -powiedziała dziewczynka patrząc na wkurzoną policjantkę i swoim zabójczym wzrokiem na Krzyśka.
- Co się tak patrzysz ty będziesz następny - powiedziała głaszcząc puszka ten przełknął ślinę i jak poparzony odszedł od Mazurek.
Wtedy Karolina puściła smycz psa, a Milenka szepnęła mu tylko "Bierz go ". Na tą komendę Puszek niczym rozwścieczona szarańcza zaczął gonić Krzyśka.
- Pomocy ! Weźcie tego psa ! - krzyczał uciekając.
Wyglądało to jak jakiś tor przeszkód parę razy policjant potknął się na krzaku, który rósł obok komendy, ale zbierał się tak szybko jak nigdy dotąd. Po paru okrążeniach do Milenki wrócił sam pies, a po Krzyśku ani widu ani słychu.
- Zjadł go....na pewno go zjadł - powiedział przerażony Mikołaj.
- Ups - odparła ubawiona tym wszystkim Milenka.
Chwilę później zza budynku wyszedł potargany i trochę poobijany Krzysiek wyglądał jak po starciu ze stadem byków. Zmierzył tylko wszystkich zebranych i wszedł na komendę, a za nim poszła cała czerwona ze wstydu Emilia.
- Tatusiu obiecaj, że nie zmienisz mamusi na te wywłokę-Milenka popatrzyła swoimi słodkimi oczętami na Mikołaja i mocno się do niego przytuliła. No cóż kobieta nawet mała zmienną jest...
- Mikołaj o czym mówi moja wnuczka? - Zapytała mnie moja mama - Chcesz naszą Karolinkę zamienić na ten kij od szczotki ? - Słyszałam jak Zośka z Jackiem, którzy stali nieopodal próbują się nie śmiać
- Ta... ta - Mówiła drżącym głosem - Ta wywłoka chce mi zabrać mamusię a nie długo jest dzień mamy w szkole ja już taki ładny wierszyk ułożyłam - Spojrzała na mnie maślanymi oczami
- Ale ja - Mazurek próbowała się jakoś bronić
- A Pani to niech się lepiej już nie odzywa, bo zaraz zrobie Pani z dupy jesień średniowiecza - Skarciła ją wzrokiem moja tesciowa
- Babcia, ona nawet dupy nie ma tylko jakąś deskę - Zaśmiała się Milenka, tym razem Zośka z Nowakiem nie wytrzymali i wybuchli śmiechem
*
Minęły 3 msc., a ja nadal jestem z Mikołajem, jesteśmy szczęśliwi Milenka zaakceptowała mnie w pełni, czasem mamy wrażenie że dogaduje się lepiej ze mną niż Mikołajem w końcu dwie kobiety dogadają się lepiej. Milenka oczywiście wymyśliła sobie kolejnego pieska, a jak ona się na coś uprze to wiadomo, tak więc od miesiąca mieszka z nami Rambo mały kudłaty piesek, skradł jej serce od razu dopiero potem zrozumieliśmy czemu, jest tak samo bystry jak ona, ale i tak samo pyskaty. No cóż uparty z upartym się dogada. Zeszłam po schodach da salonu Milenka oglądała z Mikołajem minionki
- Muszę wam coś powiedzieć - Stanęłam przed nimi trochę niepewna
- Tak ? - Zapytał Mikołaj
- No, bo chodzi o to - Nie wiedziałam do końca jak to powiedzieć
- Ale ten szybciej no bo ja oglądam - Wtrąciła młoda
- Jestem w ciąży - Powiedziałam nie przedłużając.
- Będę miała rodzeństwo super !!! - Młoda ucieszyła się od razu zaczęła skakać po kanapie. Mikołaj podszedł do mnie i mnie przytulił
- Tak się cieszę - Pocałowała mnie delikatnie
- Będę miała brata, albo siostrę super ! - Przytuliła się do nas
- Cieszysz się z rodzeństwa ? - Zapytałam niepewnie, w zasadzie jej reakcji obawiałam się najbardziej
- Noo pewnie, tylko fajnie jak by to były sześcioraczki to bym miała swoją mała armie - Potarła rączki i wyszczerzyła zęby, spojrzałam z Mikołajem na siebie momentami obawiałam się tej małej była jak wcielenie szatana
- Armie ? Czego ? - Zapytałam niepewnie nie wiedziałam czy chce znać odpowiedź
- Jak to czego ? Pogromcy moherów - Zaśmiała się, spojrzała na Mikołaja był jakiś dziwnie blady
- Kochanie wszystko dobrze ?
- Tak, tylko przepraszam was umówiłem się z Krzyśkiem właśnie pisał o której będę
*
Dni mijały i mijały i zanim się obejrzeliśmy minęło 6 miesięcy, ten czas nie był zbyt łatwy szczególnie pod koniec szczególnie jak pod sercem nosi się dwa małe szatany, które jeszcze się nie narodziły a już wiem że będą jak swoja siostra. Czasem miałam wrażenie, że Mikołaj obawia się tego wszystkiego 3 dzieci 3 psy, do tego przygotowania do ślubu. Jak to kiedyś powiedział Julek w życiu nic nie ma łatwo no i trzeba przyznać, że ma racje. Dziewczynki rosły jak na drożdżach Milenka uwielbiała swoje młodsze siostry, a ona ją. Młoda już nie mogła się doczekać, aż podrosną i będą pogromcami naszej ulicy, obawiałam się tego szczególnie, że Puszek pokochał je od razu i jak tylko płakały to pojawiał się obok, nie było mowy żeby ktoś obcy wziął je na ręce parę sąsiadek już zostało obszczekane i wiedzą, że przy Puszku do małych trzeba podchodzić ostrożnie.
Dziewczynki miały już pół roku, dziś miała przyjechać ciocia Justyna z wujkiem Borysem zapowiada się ciężkie weekend no ale jakoś przeżyjemy, Mikołaj zaproponował mi żebym pojechała po nich a on zostanie z dziewczynkami, zgodziłam się mały odpoczynek mi się przyda chociaż by taki, lepszy taki niż żaden. W samochodzie jechaliśmy niemal w milczeniu, nie przepadali za mną, ja w sumie za nimi też twierdzili, że Milenka zeszła na złą drogę z mojej winy za to młoda stała za mną murem i nie pozwoliła powiedzieć ani jednego złego słowa na mój temat. W domu nie było mnie max 20 minut, kiedy już wysiedliśmy z samochodu słyszałam jakieś krzyki Milenki warczenie Rambo, i śmiech Marysi i Marcysi i, modliłam się w duchu że to jakaś zabawa, niestety widok jaki zobaczyłam jak tylko otworzyłam drzwi przeszedł moje wszelkie oczekiwania. Bliźniaczki leżały przytulone do Puszka on je lizał a ona się śmiały w najlepsze obok na ziemi siedział Mikołaj w koło niego była rozwalona kaszka dziewczynek, kanapki Milenki i psie jedzenie, tuż na wejściu Milenka walczyła o poduszkę z Rambo, żeby tego było mało do około było mnóstwo pierzu. To chyba jakiś koszmar
- Kochanie już jesteś
- Co tu ??? - Nie byłam wstanie powiedzieć nic więcej, kiedy Milenka mnie zobaczyła od razu zostawiła poduszkę
- O już jesteście - Spojrzała w naszą stronę - Siema wam - Zwróciła się do cioci i wujka.
- Mój Boże kochany!!! Mikołaj co to ma być jak wy dzieci wychowujecie!!! Przecież ta bestia je zje - Ciocia zaczęła panikować, bez słowa podeszła do Puszka chciała wsiąść maleńką na ręce ale puszek zaczął warczeć - No mówię bestia, trzeba go uśpić
- Nie wiedziałam, że mówisz o sobie bestia - Milenka podeszła do Puszka i mało nie zabiła cioci spojrzeniem - Mnie to mamusia i tatuś uczyli żeby o starszych mówić ładnie - Usiadła między dziewczynkami a Puszkiem, on położył na niej łeb - Oczywiście jak na to zasługują - Zaśmiała się
- Pytam ponownie. Co tu się stało ? - Podniosłam poduszkę z podłogi. Milenka zaśmiała się i opowiedziała mi cała historię, nie wierzyłam w to co słyszę nie było mnie tylko dwadzieścia minut a dom wyglądał jak jakieś pobojowisko, jak by co najmniej jakaś wojna się tu rozegrała
- Wy to nawet dzieci nie umiecie wychować - Ciotka zaczęła swoje wywody, nie miałam nawet siły na rozmowę z nią
- Odzywa się ta co ma cztery fajtłapy, czterech chłopa wychowanych na życiowe C**y
- Milena ! - Skarcił ją Mikołaj
- Akurat tu się muszę zgodzić - Wstałam podeszłam do Puszka i wzięłam Marcysię na ręce - Chodź Milenka idziemy na spacer - Milenka wzięła siostrę na ręce, pomogła mi je ubrać i razem z psami zostawiając Mikołaja z ciocią i wujkiem poszliśmy na długi spacer
*
Poszliśmy na krótki spacer z dziećmi i psami wielu ludzi patrzyło na nas jak na bandę, która uciekła z cyrku te psy większe od wózków i Milenka, która szła między nimi trzymając kurczowo smycz i Mikołaj z Kilerem. Wtedy stało się coś dziwnego jakaś druga rodzina szła w podobnym składzie tylko psy miała trochę inne.
- Ej patrz bliźniak Puszka - powiedziała zaskoczona Milena.
- To Calineczka - odparł chłopczyk.
- Mój to Puszek, a ja jestem Milenka - dziewczynka zadowolona pogłaskała pieska.
- A ja Kacperek.Słyszałem o tobie na placu zabaw. Szacun wszyscy o tobie mówią jak o jakimś mafiozie - Mikołaj i Karolina popatrzyli najpierw na siebie potem na sąsiadów nawet nie wiedzieli, że Milenka tak wszystkich nokautuje chociaż po tym co widzieli to nic ich już nie zdziwi.
- Wiesz mi to się boją tam podskoczyć. Raz jeden koleś chciał mi łopatkę zabrać to tak dostał w kopułę, że aż wybił dziurę w ziemi - mówiła zadowolona.
- Wow pokażesz mi jak się pozbyć takich cieniasów ? - zapytał zaciekawiony Kacper.
- Pewnie chodź do mnie to poćwiczymy na...moherkach, które za pół godziny będą szły do kościoła - pobiegli do domu Białacha, a dorośli chwilę rozmawiali.
Dzieciaki świetnie się bawiły nie przeszkadzało im to nawet, że babcie do kościoła biegły chyba tak szybko, że przekroczyły dozwoloną prędkość.
Potem oglądali jakiś film akcji w telewizji, bo jak twierdzi Milenka bajki są dla ciot. Oboje byli pod wrażeniem tych wszystkich ruchów, aż sami próbowali jednak nie wychodziło im to jak powinno.
- Moja mam trenuje boks tajski mogę ją poprosić, żeby nam pokazała kilka ciosów - zaproponował nowy kolega Milenki.
- Moi oboje są policjantami - odparła głaskając Puszka.
- O mój tata jest antyterrorystą - zapanowała chwila ciszy, dopóki gdy dziewczynka nie podbiegła do szafki i wzięła z niej jakiś model.
- Masz tutaj konstrukcje bomby atomowej w nagrodę za ukończenie kursu - mówiła zadowolona.
- Dzięki zawsze o takiej marzyłem - Kacperek pocałował ją w policzek.
- Czekaj mogę ci dorzucić jeszcze kałamasznik - odparła trochę speszona wszystko wskazywało, że wpadli sobie w oko.
- Super dzięki - Powiedział Kacperek, który też lekko się speszył
- Chodź weźmiemy Puszka i Calineczkę na spacer - Nie minęła chwili a Milenka z Kacprem spacerowali ze swoimi psami
- O popatrz zaraz się doczepią - Wskazała na spacerujących mundurowych - Pokaże Ci coś fajnego - Milenka momentalnie wypuściła smycz z ręki Kacperkowi kazała zrobić to samo
-Dzień dobry dzieci - Jeden z mundurowych się do niech zwrócił, jego kolega rozmawiał kawałek dalej przez krutkofalówkę
- No siema, siema
- Sami tak spacerujecie ?
- No nie sami jest z nami Puszek i Calineczka - Wskazała na psy
- A wiecie, że nie można puszczać piesków bez smyczy - Mundurowy wskazał na smycze psów
- Wiemy, wiemy - Milenka spojrzała na niego - Ale z tego co wiem prawo mówi to zabronione jest spacerowanie z psami bez smyczy a one są na smyczy - Wyszczerzyła ząbki
- No tak, ale - Nagle podszedł do nich drugi mundurowy
- Co się tu dzieje ?
- Ta młoda dama sprzecza się co do prawa o - Kolega nie dał mu dokónczyć
- Ty jesteś jakiś głupi czy co przecież to córka Białacha życie Ci nie miłe - Zdzielił kolegę przez łeb. Milenka zaczęła się śmiać Kacperek chyba jeszcze do końca nie rozumiał panujących tu zasad
- I to się nazywa szacun na dzielni - Powiedziała dumnie i ruszyła przed siebie
*
Dni mijały i mijały, aż w końcu nastał ten wielki dzień, dzień w którym oficjalnie miałam zostać Panią Białch bliźniaczki miały już półtorej roku, Milenka 9 lat i już swojego pierwszego chłopaka. Przerażało nas tylko jedno Kacperek, był takim samym szatanem jak ona, ich mieszanka była tak wybuchowa niczym wulkan na Tajwanie. Obawiałam się wszystkiego, tego że nagle źle się poczuje, że Mikołaj się rozmyśli, że coś stanie się dziewczynką albo, że Milenka coś zrobi. " I obiecuję, że nie opuszczę Cię, aż do śmierci" te słowa chyba zapamiętam już na zawsze, kiedy Mikołaj mnie pocałował usłyszałam wielką radość wszystkich zgromadzonych gości. Kiedy staliśmy przed kościołem goście składali nam życzenia, kiedy życzyli nam jeszcze więcej dzieci widziałam przerażenie w oczach Mikołaja, w sumie mu się nie dziwie kolejne małe szatany, chyba już jestem na to za stara. Milenka życzyłam nam dużo szczęścia i żebyśmy zawsze się kochali, bo ma cudownych rodziców.
Koło 2 w nocy połowa gości była już pijana, a to wszystko za sprawą 9 letniego szatana, tak 9 latka opiła pół komendy nie wiem jak, i chyba nawet nie chce wiedzieć.
- Skarbie patrz - Powiedział Mikołaj i wskazał na Julka, który zaczął podrywać ciocię Justynę , nie wierzyłam w to co widzę to jakaś komedia. Cała ta stypulacja trwała jakąś chwilę, kiedy nagle podeszła do nich Natalia dziewczyna Julka i z całej siły trzepnęła go w głowę, on tylko się złapał za pustą łepetynę i potulnie odszedł
- Baba - Zaśmiała się nasza córka - Z jakiej planety on się urwał, bo chyba nie z naszej, chyba że to rodzina cioci Justyny - Milenka miała niezły ubaw z całej sytuacji
- Zatańczymy ? - Zapytał Mikołaj i nie czekając na odpowiedz porwał mnie do tańca, tańczyliśmy wtuleni w siebie, nie mogłam uwierzyć w to co się stało, gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że wyjdę za mąż będę miała dzieci wyśmiała bym go i uznała bym za niespełna rozumu, kontem oka obserwowałam Milenkę, zaganiała wszystkich facetów do picia nie wiem jak jej się to udawało, ale robili wszystko co chciała i tym samym po chwili mała zaczęła tańczyć z Krzyśkiem, który o dziwo był najtrzeźwiejszy.
- Przepraszam, zaraz wracam - Szepnął Mikołaj i podszedł do kobiety stojącej przy drzwiach, nie znałam jej. Po chwili zaczęli się kłóci, nie jakoś głośno ale było to widać
- Kto to jest ? - Zapytała mnie Milenka - I czemu kłóci się z Tatą
- Nie wiem skarbie, ale chyba sie dowiemy zaraz - Mikołaj próbował ją zatrzymać, ale ona się nie dała kierowała się w naszą stronę, koło nas pojawili się nagle wszyscy Panowie z komendy
- Cześć poznajesz mnie ? - Zwróciła się w stronę młodej
- Nie - Milenka spojrzała na mnie - A powinnam mamusiu ? - Pokiwałam głową, nie znałam kobiety nie wiedziałam kim jest
- Ja jestem Twoją mamusia - Ta odpowiedź zbiła mnie z tropu, bałam się reakcji Milenki
- To jest moja mamusia - Pokazała na mnie - A Pani jest brzydka - No tak, jak komuś nie dogryzie nie będzie sobą w sumie miała rację, jeżeli jest jej mamą wyglądała na lat więcej niż ma
- Kochanie, wiesz że tak nie ładnie mówić kto Cię tak nauczył - Mówiła do niej jak do 5 laki
- YYy sama - Spojrzała na nią krzywo - Nie mam już 5 lat
- Wyjdź stąd - Mikołaj starał się ją zabrać od Milenki
- Zostaw mnie, chce porozmawiać z moją córką
- Nie jestem Pani córką, nie kuma Pani ? - Spojrzała na nią tak jak na mnie tego pierwszego razu - To jest moja mama, a Pani to jakaś przybłęda, Zakumała już czy mam poprosić Puszka, żeby wyjaśnił - Panowie na słowo Puszek jak jeden mąż uciekli w najdalszy kont sali. Ani ja ani Milenka nie potrafiłyśmy sie opanować i zaczęliśmy się śmiać - Cieniasty Puszka si boją - Zaśmiała się, po czym przytuliła do mnie - Kocham Cię mamusiu - Przytulona do mnie machnęła ręką na Panów, a oni jak jej posłańcy podeszli i wyprowadzili jej matkę
Milenka nie była, aż tak wylewna jeśli chodzi o uczucia czułam,że to Kocham Cię mamusiu było po to, żeby Kamilę zabolało, nie miałam jej tego za złe mała nie lubiła okazywać uczyć przy innych, kiedy już to robiła to właśnie w takich przypadkach jednak byłam pewna jednego wszystko co mówiłam to prawda.
- Zobacz jak sobie ich wyszkoliłam - Zaśmiała się
- Musisz mi zdradzić jak to zrobić, to może Twój tata zacznie częściej sprzątać - Puściłam jej oczko
- Musimy kupić większego psa - Wyszczerzyła ząbki - Wytresujemy go na słowo sprzątać zacznie gonić tatę podziała na pewno - Zaśmiała się
A o to Główni bohaterowie:
Calineczka
Kiler
Puszek
Rambo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz