czwartek, 6 grudnia 2018

10 sezon naszymi oczami " Prezent zza światów"

Hejka !
Szwagierki witają was ponownie, tym razem przychodzą z prezentem z zaświatów.
Nie będziemy przedłużać tylko zapraszamy do czytania i oczywiście komentowania.
Do zobaczenia w części o Asi i Szymonie.


Ostatnio w naszym życiu wydarzyło się wiele, zbyt wiele straciliśmy najlepszych przyjaciół, policjantów. Ten okres w naszym życiu było cholernie ciężki nikt nikt nigdy nie spodziewał się, że jedna z pozoru prosta interwencja skończy się tak tragicznie niosąc za sobą tak cholerny skutek. Mimo tego wszystkiego musieliśmy się podnieść  i żyć na nowo. Ruszyliśmy z budową, z trudem udało uzyskać nam się kredyt, wszystko z pozoru wydawało się łatwe, cholernie łatwe, z pozoru pozbierani psychicznie myśleliśmy, że wszystko jest tak jak sobie zaplanowaliśmy,  Jednak życie lubi rzucać nam kłody pod nogi i tak właśnie było wtedy. Kredyt który mieliśmy już na głowie okazał się że jest za mały, że nie starczy na budowę, w zasadzie nawet nie wiadomo czy starczy na sam szkielet, pozwolenia, badania grunty to wszystko okazało się być droższe, dużo droższe niż planowaliśmy.
- O łaskawie wróciłeś do domu - Przywitała mnie niezadowolona żona.
- Kotek doskonale wiesz, że praca  budowa domu nie jest łatwa - Nie chciałem się przyznać, ze nie daje rady i szukam odpowiedzi u najlepszego kumpla. Szukam jej na cmentarzu.
- A wiesz, że poza pracą i budową masz jeszcze żonę i dzieci -  Tą złość można było dostrzec na kilometr. 
- Emilka  robię do dla was przecież wiesz - Powoli  przestawałem panować nad emocjami, było mi cholernie ciężko.
- Super ! Wiesz w ogóle nie ma sensu ta rozmowa. Dobranoc - Odwróciła się i poszła spać.
Myślałem, że już gorzej być nie może, a jednak okazało się, że może ledwo skończyłem pracę, a okazało się, że kłopoty z glebą są tak cholernie duże, ze wszystkie pieniądze jakie mamy starczą zaledwie na pozwolenia i zakup podstawowych materiałów - Kurwa ! -Zrezygnowany wróciłem do domu, czekała na mnie ona z paczką w dłoni.
- Co to jest ? 
- Sam zobacz - Podała mi, to co zobaczyłem zamurowało mnie, przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć " Nie bój się nie piszę do was za światów. Kiedyś zrozumiecie o co chodzi. W kopercie jest dla was prezent. Mnie się już nie przydadzą. Jesteś moim najlepszym kumplem i wiem, jak bardzo kochasz swoją rodzinę i chcesz zapewnić im wszystko co najlepsza. Stary powodzenia ! " 
O ja - Wyszeptałem w zasadzie nie wiedziałem co chce powiedzieć - O boże ! - Niemal zemdlałem widząc zawartość koperty.
- Musimy to oddać - Emilka mówiła całkiem poważnie. 
- Co ? O czym Ty mówisz ?
- Krzysiek chyba nie chcesz zatrzymać tej kasy tu jest ze 100 tys - patrzyła raz na mnie raz na kopertę.
- Emilka komu chcesz Ty to oddać, przecież czytałaś list. Komu Dominice, Ance nie wiemy nawet komu dziewczyny są niepełnoletnie, a Mikołaj na pewno nie chciał by, żeby pieniądze które miały być na ich nowy start Kamila wydała na byle co 
- A skąd wiesz co on by chciał ? 
- Przypominam Ci,  że Mikołaj był moim przyjacielem 
- I to upoważnia Cię do...
- Emilka.. proszę Cię spójrz na to tak, Dostaliśmy list Mikołaj na bank nie jest głupi zabezpieczył to prawnie, dał je nam to jego ostatnia wola miał w tym jakiś zamiar, nie zrobił tego bo miał taki kaprys 
- Nie Krzysiek ja się na to nie godzę ! - zaczęła krzyczeć widziałem, że była zła.
- To rozwiąże nasze wszystkie problemy ! 
- Wiesz co rób co chcesz ja mam dość - Trzasnęła drzwiami, zostałem sam w pokoju. Musiałem to wszystko przemyśleć, zasnąłem ze zmęczenia. Kiedy się obudziłem w domu panowała cisza, nie było nikogo " Mam dość tego wszystkiego, wyprowadziłam się do rodziców. Muszę to wszystko przemyśleć, dzieci są ze mną "   Przeczytałem kartkę wiszącą na lustrze.
Miałem cholerne wytrzuty sumienia... Nie chciałem jej stracić tak naprawdę z nią jestem szczęśliwy jak pragnąłem nie mogłem sobie chyba wymarzyć lepszego życia... Zebrałem się i pojechałem po największy bukiet czerwonych róż takie jakie lubi Emilka po czym udałem się do domu teściów. Chwilę posiedziałem w samochodzie, próbowałem jakoś zebrać myśli do kupy jednak wszystkie słów jakie przychodziły mi do głowy brzmiały bezsensownie. Obawiałem się cholernie tej rozmowy..
- Czego ?- usłyszałem jak zwykle miły ton teścia.
- Chciałem porozmawiać z Emilką - odparłem niepewnie. Wtedy zapanowała cisza, a po chwili przede mną stał Andrzej, który patrzył na mnie z nienawiścią zresztą jak podczas każdej mojej wizyty.
- Posłuchaj mnie gówniarzu. Przez ciebie moja córka płacze to tak zachowuje sie prawdziwy mąż czy ojciec?- mruknął wkurzony.
- Dlatego chciałem z nią porozmawiać, przeprosić - ja nie wiem jak człowiek, który był tyranem może mnie pouczać o tym jak być dobrym ojcem i mężem.
- Bezczelny, ja nie wiem co moja córka w tobie widziała - cały czas bacznie przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.
- Dobrze, że wybór należał właśnie do Emilki, i na nią trafiłem, bo jakbym miał ciebie wybrać to chyba nawet po ciemku i jakby mi dopłacali nie oglądnął bym się nawet - tego było za wiele musiałem mu to wszystko wygarnąć.
- Ty chamie ! - wrzasnął i zaczął mnie szarpać. Potem działo się tylko gorzej biliśmy się jak dwa agresywne psy wypuszczone z uwięzi. Nie miałem ochoty na takie rzeczy, ale nie miałem wyjścia kiedy trafił mnie w twarz, postanowiłem sobie, że nie odpuszczę.
- Andrzej ! - z domu wybiegła mama Emilki, która próbowała nas rozdzielić.
- Krzysiek przestań - złapała mnie za rękaw od kurtki i oderwała od Drawskiego. Wściekły wyszedłem z posesji.
- Żebym cię więcej tutaj nie widział !- wrzasnął jeszcze za mną na odchodne.
Zupełnie nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Byłem załamany, bałem się, że po tym wszystkim ojciec namiesza Emilii w głowie i mnie zostawi. Byłem bezradny. Zadzwoniłem do Jacka, a po upływie godziny byliśmy już po naszym ulubionym barem.
- Chciałem mieć dom, dużą rodzinę, a tu jak zwykle musiałem wszystko zjebać - mówił podchmielony.
- To chyba musimy założyć klub spierdalaczy sobie życia na własne życzenie - odparł Jacek, który był w trochę lepszym stanie.
- Ja już nie wiem co mam robić - powiedział i wypił kolejnego szota.
- Kwiaty nie pomogły ?- zapytał zaskoczony.
- Jakby pomogły nie siedział bym tu - mruknął i uderzył ręką o stolik, aż wszystko się wylało.
- Stary daj jej czas, może zrozumie, że ci na niej zależy - siedzieli tak jeszcze kilka godzin, aż do zamknięcia lokalu. Po powrocie do domu Krzysiek długo nie mógł zasnąć cały czas w głowie miał ostatnie słowa Jacka. Zastanawiał się jak jeszcze może żeby Emilka wróciła do domu. Czuł się cholernie samotny, zasnął po kilku godzinach jednak co chwilę śniła mu się jego żona i dzieciaki, których mu bardzo brakowało. Następnego dnia z rana ospałym krokiem zebrał się z łóżka i udał do pracy.
- Krzychu, Krzychu - zawołał dyżurny gdy tylko wypatrzył kolegę.
- Może chcesz wolne - popatrzył na niego nalegająco.
- Dam radę spokojnie - widać było gołym okiem, że Zapała jest jeszcze bardzo wczorajszy. Niestety jego upór nie przyniósł nic dobrego. Udali się interwencje w sprawie napadu na znanego ze swojej zawziętości prokuratura.
- Sierżant Krzysztof Zapała i starszy sierżant Aleksandra Wysocka - przestawili się policjanci. Pech chciał, że prokurator odrazu zorientował się o nie do końca dobrym stanie Krzyśka.
- Przepraszam bardzo czy pan sierżant, aby napewno nadaje się do służby ?- skarcił go wzrokiem, aż zrobił się czerowony.
- Nie przyszliśmy tutaj rozmawiać o nas tylko o pana sprawie - próbowała ratować sytuację Ola.
- Owszem, ale jako profesjonaliści powinniście wiedzieć, że nie przystoi na policjanta być nawalonym w pracy - jaki to był upierdliwy człowiek. Normalnie mało brakowało, a dostało by mu się z góry od dołu i z powrotem.
- Niech pan da spokój każdy ma prawo do gorszego samopoczucia - Wysocka za wszelką cenę chciała odwrócić uwagę prokuratura.
- Ja tego tak nie zostawię, żądam transportu na komendę i złożenia skargi na sierżanta Zapałę - wtedy zrozumiałem, że mam przerąbane nie tylko w życiu prywatnym, ale też w pracy...
- Przepraszam bardzo my nie jesteśmy pańską taksówką - odezwałem się chyba nie potrzebnie.
- I jeszcze do tego bezczelny względem potrzebującego pomocy - zaraz po powrocie na komendę zostałem wezwany na dywanik do Jaskowskiej. Było mi tak cholernie wstyd...
- Krzysiek czy ty jesteś poważny !- wrzasnęła komendant zanim zdążył wejść do pomieszczenia.
- Pani komendant ja wszystko wyjaśnię - zupełnie nie wiedziałem co mam powiedzieć, żeby się ratować.
- Przecież mogłeś poprosić o wolne Jacka - złożyła ręce i uważnie mi się przyglądała.
- Emilka się ode mnie wyprowadziła, życie mi się wali więc nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - odparłem smutny.
- I to jest powód, żeby pijanym przyjść do pracy ? Ty jesteś policjantem powinieneś dawać przykład, a ty co ?- podkręciła przecząco głową.
- Przepraszam więcej się to nie powtórzy - spuściłem zawstydzony wzrok.
- Wiesz, że powinnam cię zawiesić ?... Ale tego nie zrobię i mam nadzieję, że więcej się to nie zdarzy. Pamiętaj będę cię obserwować na każdym kroku - jej głos nabrał poważnego tonu - Teraz idź już do domu, wytrzeźwiej i walcz o Emilke, bo to wspaniała kobieta, byłbyś najgłupszym człowiekiem gdybyś ją stracił - uśmiechnęła się, a ja wyszedłem z pokoju. Chyba nigdy nie najadłem się tak wstydu jak w tym momencie. Jeszcze czekała mnie poważna rozmowa z Jackiem.
- Brawo mistrzu - odparł wkurzony.
- Wiem mogłem cię posłuchać przepraszam - miałem dość tego dnia.
- Następnym razem przynajmniej posłuchaj jak ktoś ci dobrze radzi- widziałem, że jest na mnie wkurzony. W sumie to się nie dziwię. Wróciłem do domu i chciałem jak najszybciej o tym wszystkim zapomnieć.
Jednak kiedy dotarłem do domu ku mojemu zaskoczeniu drzwi były otwarte. W pierwszej chwili myślałem, że to włamanie, ale kiedy ujrzałem dzieciaki coś we mnie pękło.
- W końcu wróciliście - powiedziałem pełen nadziei.
- My tylko po rzeczy, poza tym myślałam, że przyjdziesz później - odparła obojętnie.
Błagałem, żeby wróciła ta rozłąka nie działała dobrze na nikogo. Cholernie mi na nich zależy, ale ta bezradność kiedyś mnie wykończy... Ja bez nich nie umiem normalnie funkcjonować.
- Proszę cię zostaw to ! -  myślałem, że krzykiem coś zdziałam. Wyrwałem jej z ręki walizkę z ubraniami Gai.
- Musisz tak utrudniać ?- popatrzyła na mnie ze złością.
- Nie rozumiesz jak bardzo was kocham i chcę, żebyście przy mnie byli - już zupełnie nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, żeby przestała.
- No najwyraźniej, aż tak ci na mnie nie zależy, bo sam podejmujesz decyzje - widziałem jak w jej oczach pojawiły się łzy.
- Kotek posłuchaj mnie... Nie rozumiesz, że to szansa dla nas na duży dom z ogrodem - próbowałem jakoś ją do tego przekonać.
- Nie rozumiesz, że ja nie chcę tych pieniędzy, wole już mieszkać tutaj niż ze świadomością, że córki Białacha mają mi za złe, że żyje kosztem ich ojca - zupełnie mnie to rozbiło, nawet nie miałem pojęcia co powiedzieć. Zanim zebrałem myśli ich już nie było. Znowu dałem im odejść... Nawet nie potrafię zawalczyć o nich, może ja całkowicie się nienaddaje do bycia mężem, ojcem i powinienem z tego zrezygnować ...
Siedziałem w domu, po raz kolejny znowu miałem ochotę się nawalić, sypało mi się już dosłownie wszystko. Nie miałem pojęcia jak walczyć o żonę i dzieci nawet Tosiek stał za nią murem, miałem ochotę się nawalić i zapomnieć ale wiedziałem, że to nic nie da. Po raz kolejny przeczytałem list od Mikołaja, brakowało mi go był moim najlepszym kumplem, brakowało mi go, co prawda był Jacek ale to nie to samo  to Białach znał mnie jak nikt inny, pewnie gdyby on i Karolina mi pomogli to bym coś wymyślił i żona by się nie wyprowadziła. Miałem już sięgać do lodówki po butelkę wódki, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, mało nie dostałem zawału jak otworzyłem drzwi
- Dzień dobry - Stała w nich mama Karoliny, nie widziałem jej od pogrzebu Mikołaja, od tego czasu zmieniła się i to bardzo śmierć Karoliny nią wstrząsnęła, a Mikołaja dobiła  - Mogę na chwilę ?
- Tak - Dopiero po chwili się otrząsnąłem  - Zapraszam 
- Ja na początku chciałam Pana przeprosić - Ściskała w rękach kopertę, nie poznałbym jej na ulicy nie była tą samą kobietą uśmiechniętą pełną życia 
- Przeprosić za co ? 
- Jakieś pare dni od śmierci Mikołaja dostałam list i paczkę, miałam ją wysłać do was. Nie mogłam mówić n początku, że to było zaplanowane, aż tak konsolacją z prawnikiem  to wszystko było na szybko, ale ma moc prawną. Mikołaj przewidział też to, że może to Państwa podzielić więc zostawił  to prosił dać jak te pieniądze was poróźnią - Podała mi kopertę
" Krzychu,
Czytając to pewnie nie dowierzasz, w to co się teraz dzieje, stoisz pewnie przed moją niedoszłą teściową ( tak chciałem się oświadczyć Karolinie ) i nie wiesz co myśleć. Domyślam się, że jeżeli to czytasz to mój prezent podzielił was, wiedziałem, że tak może być, ale wiem też że kochacie się na tyle że uda wam się to przezwyciężyć. Te pieniądze mi się już nie przydadzą, a wam bardzo macie plany dzieci dom jest czymś ważnym cholernie ważnym ja straciłem swój dom i chyba w tym momencie straciłem ją, pogubiłem się tracąć przez to wszystko co najcenniejsze. Gdyby nie moje błądzenie, wszystko potoczyło by się inaczej, kto wie może oboje stawialibyśmy nasze domy, może planowalibyśmy mój wieczór kawalerski. Biorę na siebie cała odpowiedzialność za to co się wydarzyło, proszę Cię nie popełnijcie naszego błędu. Chwytajcie to co jest teraz tu, nie czekajcie na potem bo potem czasem nie nadchodzi. Czasem na zawsze to cholernie krótko nie zapomnij o tym, że czasem to na zawsze nie nadchodzi i to tylko przez nasze błędy. Zanim jeszcze pobiegniesz ratować swoją rodzinę proszę Cię zatroszcz się czasem o moje córki, zobacz co u nich i co u mamy Karoliny nie staliśmy się jeszcze rodziną, ale pragnąłem tego jak nigdy.  WALCZ O TO CO KOCHASZ. ŻEGNAJ PRZYJACIELU " - 
Spojrzałem na jej mamę, po jej policzkach płynęły łzy, sam ledwo jej powstrzymywałem 
- Dziękuje  - Ucałowałem ją w policzek - Są moim aniołami stróżami - Szepnąłem 
- Są są, biegni chłopcze - Uśmiechnęła się i wyszła 
Niewiele myśląc wybiegłem z domu i pojechałem do teściów, musiałem pokazać Emilce ten list, był tak cholernie szczery i prawdziwy. Słowa Mikołaja trafiły w samo sedno, my  też zatraciliśmy się gdzieś w pogoni za lepszym życiem, trzymając własną dumę jako coś najcenniejszego, zapomnieliśmy o rodzinie, dzieciach o tym co najcenniejsze. Dostaliśmy od naszych przyjaciół najcenniejszą lekcję, a zapomnieliśmy o niej tak szybko.
- Porozmawiaj ze mną proszę - Zacząłem kiedy tylko mi otworzyła, moich teściów nie było poszli na spacer z dziećmi 
- Nie wydaje mi się, że mamy o czym. Chyba, że zmądrzałeś i oddałeś pieniądze 
- Nie, oddałem ale musisz mnie wysłuchać - Chciała już zamkną drzwi, ale jej nie pozwoliłem  - Daj mi 2 minuty, nie proszę o więcej 
- 2 i ani minuty więcej - Nie pozwoliła mi wejść do środka, nie obchodziło mnie to musiałem ratować moją rodzinę 
- Była  u mnie mama Karoliny, dała mi to - Pokazałem jej list - Emilka dostaliśmy od nich tak cholernie cenną lekcję i co tak szybko o tym zapomnieliśmy ? Nasi przyjaciele zginęli bo się pogubili nie wyciągnęli do siebie ręki, a my robimy to samo. - Podałem jej list - Przeczytaj proszę Cię  - Bez słowa chwyciła list i zaczęła czytać, widziałem jak z każdym słowem jej oczy zmieniają kolor,  nabierają nowych emocji. Z końcem listu zaczęła płakać 
- Boże Krzysiek przepraszam, od początku miałeś rację robiłeś to dla nas 
- Nie przepraszaj tez popełniłem błąd. Oboje pogubiliśmy się w tym wszystkim, szukając jakiegoś rozwiązania, a mało nie straciliśmy siebie.

1 komentarz: